niedziela, 24 maja 2015

tyle będę warty

fermentuję wszystkie kontrasty
które barwią między nami niesnaski
mieszam między nami wszystkie kolory
które kierują nasze myśli w różne strony

jesteś dla mnie lekarstwem na życie
jesteś dla mnie jak tran który podajesz przez ślinę
nie potrzebuje już taniej wróżki ani żadnych życzeń
jesteś bezcennym łańcuszkiem na szyję

jeśli kiedyś przyjdziesz mi do głowy 
podczas słuchania jak regulujesz swój oddech 
w ustach innej kobiety
obedrzyj mnie ze skóry i powieś między kluczami
jak tani breloczek ze sklepu wszystko po dwa złote

tyle będę warty 





piątek, 1 maja 2015

poeta i kobieta - erotyk


Kobieta, która przechodziła obok poety
trzymała w ręce swoje szpilki, bolały ją stopy
wschód słońca był już na wyciągnięcie ręki, lecz
zdążył wyczytać z jej twarzy, że ktoś szarpał ją za włosy.
Zapytała go czy ma ognia i klęknęła na pokrwawione kolana
odpaliła papierosa, chyba lubiła trzymać go w ustach.
 
Poeta nie zdążył odmówić, gdy żona
czekała już w domu, martwi się pewnie o gwiazdy, które wyszedł zliczyć
dla ich szczęścia a jeszcze nie wrócił. Kobieta, która kończy
dopiero zaczyna, mówi, że w życiu powinno się czytać między wierszami
więc uderzaj poezją o moje jędrne pośladki.
Kamasutra złudzeń wywołuje skurczę, nie tylko na twarzy
więc czy wypada, poecie odmówić pisanie wierszy?
 
Kiedy skończył zlizywać powietrze z jej piersi
księżyc stawał się większy, czas się kończył
zostawił jej na twarzy cień tej nocy i postawił kropkę na "i"
i odstawił długopis. Podciągnęła pończochy, ubrała bluzkę
ten wiersz zostawię sobie na pamiątkę, wskazując palcem
poplamione szpilki, chyba przypadkiem.
 
Kiedy poszła w swoją stronę, poeta zauważył, że każda kobieta
jęczy inaczej, czy to normalne? Lecz puentę zostawił na koniec, mianowicie
spadające gwiazdy bywają na ziemi, więc łatwo się zgubić.
 

metodą prób i błędów


Przeżyłem już śmierć własnego ojca
pamiętam ten dzień, jakbym wyszedł z wesołego miasteczka i
wyrzygał się na trawnik, pomalowany świeżą farbą której zapach
poluje na mój węch istnienia.

Szok, wydostania się z życia donikąd, zapach śmierci
przypominał mi wszystko
gdy latające przed oczami męty, próbowały zasłonić brak zrozumienia, że
taka jest kolei losu i z tym trzeba się pogodzić, cholerna ignorancja.

Czarno-biała rzeczywistość dalej jest szara, kiedy patrzę
przez okulary o różowym nadzieniu
życie miało być piękne a piękne są tylko kobiety, albo "aż".

Uczę się wszystkiego po trochu, wylew mózgu byłby rozsądną decyzją do
oczyszczania umysłu lecz jak trwoga to do Boga dlatego
poradzę sobie inaczej.

Ludzie wytykają mnie palcami, chcąc wskazywać kierunek życia
każdemu, będąc zdani na pastwę losu sami potrzebują właściwej drogi, kompana
który trzyma w ręku bliznę doświadczeń
szkoda nerwów.

Chciałbym kiedyś sprostować kila rzeczy na które zawsze
przymykam oczy, wykrzyczeć jeszcze jak bardzo żałuję tego, że świat
nie pokrywa się żywicą, pod którą hoduje się ludzi chroniąc ich przed wszystkim
co szkodzi pasożytom, tylko wszyscy jesteśmy zdani na pastwę losu
metodą prób i błędów.


tylko tyle mogę jako człowiek

wygięta na wpół łyżeczka
do magiczna sztuczka japońskiego dziecka
ty na pewno jesteś w tym o niebo lepsza
bo robisz ze mną wszystko co ci się żywnie podoba

oddycham płynnie 
kiedy korzystam z twojego powietrza
rzygam w zakamarkach strachu
przed nieugiętą samotnością
która nie daje nikomu za wygraną
nawet największym iluzjonistom życia

rozlewam wszystkie modlitwy
niepotrzebne mi błaganie o litość
w drodze donikąd 

przez swoje luki w miłości
o mało się już kiedyś nie zabiłem
więc trzymam już gębę na kłódkę 

i po prostu czuje że cię kocham
tylko tyle mogę jako człowiek

jeszcze przez sekundę

Spójrzmy na siebie, bo może patrzymy
po raz ostatni w swoją stronę.
Mówmy do siebie, bo może skończymy naszą rozmowę
tym ostatnim słowem. 

Spotkajmy się pod słońcem, bo może czujemy
na swojej skórze ciepło po raz ostatni, przed zaćmieniem.
Kochajmy się czym prędzej, bo może nasze serca
biją do rytmu miłości, jeszcze przez sekundę

z mojego nieba

zwisam
z mojego nieba
na poszczerbionych
nadziejach

wspinam się
fragmentami życia
po szczeblach
pragnienia

mijając czas
z pełnymi ustami 
mojego 
powietrza

przestrzeń
między szczytem a doliną 
jest najgorszym
labiryntem

życie
jeśli schłodzisz myśli
jest na wyciągnięcie
ręki

w kieliszku wina

skakałem po chmurach 
puszczając w niepamięć
oślepione pragnienia
 
przez zamknięte oczy
widziałem wszystko 
od ucha do ucha
 
zanim odrosną 
wszystkie złudzenia
zdążę zanurzyć
wszystkie myśli
w kieliszku wina
 
życie im starsze
tym więcej o nim wiemy 

próba mikrofonu

chciałbym mieć jakiś talent
wypisany w życiu
chociaż małym druczkiem

gdzieś na liniach papilarnych
mała kreska
zakurzone ślady losu
chciałbym odkryć gdzieś na świecie
chociaż krople w morzu
małego geniuszu