piątek, 1 maja 2015

metodą prób i błędów


Przeżyłem już śmierć własnego ojca
pamiętam ten dzień, jakbym wyszedł z wesołego miasteczka i
wyrzygał się na trawnik, pomalowany świeżą farbą której zapach
poluje na mój węch istnienia.

Szok, wydostania się z życia donikąd, zapach śmierci
przypominał mi wszystko
gdy latające przed oczami męty, próbowały zasłonić brak zrozumienia, że
taka jest kolei losu i z tym trzeba się pogodzić, cholerna ignorancja.

Czarno-biała rzeczywistość dalej jest szara, kiedy patrzę
przez okulary o różowym nadzieniu
życie miało być piękne a piękne są tylko kobiety, albo "aż".

Uczę się wszystkiego po trochu, wylew mózgu byłby rozsądną decyzją do
oczyszczania umysłu lecz jak trwoga to do Boga dlatego
poradzę sobie inaczej.

Ludzie wytykają mnie palcami, chcąc wskazywać kierunek życia
każdemu, będąc zdani na pastwę losu sami potrzebują właściwej drogi, kompana
który trzyma w ręku bliznę doświadczeń
szkoda nerwów.

Chciałbym kiedyś sprostować kila rzeczy na które zawsze
przymykam oczy, wykrzyczeć jeszcze jak bardzo żałuję tego, że świat
nie pokrywa się żywicą, pod którą hoduje się ludzi chroniąc ich przed wszystkim
co szkodzi pasożytom, tylko wszyscy jesteśmy zdani na pastwę losu
metodą prób i błędów.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz