czwartek, 29 października 2015

pod zlewem

Jeśli kiedyś wykrztuszę słowa otuchy, zacznę od siebie i
powiem, na co ci było drżenie rąk i zgrzytanie zębami .
Grzechoczą scenariusze gotowe do ucieczki, życia gdzie
chcieliśmy streścić prawie wszystko
w zeszytach które nie potrafiły zapisać się same.
O własnych siłach kładliśmy fugi, czasu
żeby przestrzeń torturować tytoniem, śmierci
zawsze już będę bierny chyba, że zacznę palić
wszystkie mosty , po co wracać gdzieś gdzie
człowiek musiał być jak perpetuum mobile.
Nie patrząc na wskazówki obgryzanie paznokci
budzi  poczucie bezpieczeństwa, jest komplementem
dla ironii losu która pachnie spaloną gumą
gdy ktoś ją przerzedza.

Dziewczyny nie noszą skarpetek ( chyba, że stopki czy balerinki )
 dlatego przeziębione  kostki są świadectwem wiary, piękna
w które wierzą mężczyźni od stóp go głów
od pachwiny do gardła
od pępka do pośladków.
Kobieta jest jak psalm, liryczna pieśń, najlepsze lekarstwo
dla zagubionego poety, który błądzi między wierszami, między włosami
może stać się nawet obgryzioną wargą, ale wolałby być

oblizywaniem ust.

Na końcu języka jest wysypisko śmieci, ze wszystkim
co nas gryzie niedopieszczonym komarem, ktoś spija całą śmietankę
skoro krew powinna być słodka nie mam nic do ukrycia
potrzebna transfuzja nie tylko z deszczu pod rynnę
wystarczy zacząć od tych najmniejszych, rzeczy

czy kosz na śmieci zawsze musi być pod zlewem…




   

wszystko jest w twoich rękach

zbieranie płuc przez które
przedziera się bierność
zmusza mnie pragnąć powietrza

aluzja hoduje nowotwór
i napina mięśnie
chce rozliczyć się ze mną
przez atrapę ubóstwa

nie dam się nabrać i
wyhoduję sobie nowego człowieka

cofanie czasu

cofanie czasu o godzinę nie ma sensu
czasami chciałoby się cofnąć go raz a porządnie
żeby odmierzyć świat cyrklem
i namalować okrąg zaległości
widoczny z oczu bardziej niż mur Chiński
z kosmosu

chciałoby się wydobyć trochę więcej miąższu
ubierać podomkę i wychodzić na deptak
gdzie na pewno nigdy nie zabraknie
everybody hurts
ale każdy potrafi sobie pomagać

ludzie powinni uczyć się od mrówek
jeden za wszystkich wszyscy za jednego
póki co mrówki ruszają mackami
i pękają ze śmiechu

termin przydatności do życia

Życie to dobra łamigłówka
tłuczek do mięsa

Chińskie przysłowie mówi, że kiedy nie wiesz co powiedzieć
powiedz Chińskie przysłowie

Życie to sudoku
tanie tekstylia

Bóg
jest jak bezpłatna opiekunka
dla dziecka
krochmal, co konserwuje ludzi od środka

Czuje, że brakuje mi żebra
wyrosłaś stąd, na piękną kobietę
bestseller miłości
środek serca

Do Yin i yang
przydałby się korkociąg
żeby wyciągnąć wnioski
przemijania

Nie panuję
nad krwiobiegiem
krwi nie starcza na wszystko
co stygnie
na zapleczu

Najważniejsze
by być zdatnym do spożycia
nawet po terminie

dlaczego dzieje się niezrozumienie

zrozumienie świata jest
oczkiem w głowie wisielca

zanim zdążę być czubkiem nosa
zacznę szczekać na tramwaje

limeryki

Żył sobie młody Bóg na świecie,
był pociągający – no wiecie,
kobiety klękały,
kobiety go chciały,
lecz miał samca w alfabecie

***

Przyszedł facet do spowiedzi
liczył, że grzechy przerzedzi .
Ćpałem, kląłem, rżnąłem,
ile tylko mogłem.
Synu, nikt mnie nie wyprzedzi.


***

Pewien facet kiedyś po robocie,
chciał się napić, myślał o trójkącie.
Znalazł sobie szybko gąski,
do Hiszpanii pragnął z Polski,
i doszedł zawał w emerycie

powietrze

wynajmuje powietrze
po przejściach
niepotrzebnie wdycham
łamanie w kościach

przypominam przestrzeń
z bagażem doświadczeń
nie stracę już kończyn
chcę nachapać wrażeń

powietrze po przejściach
po kilku odwykach
nie wieży w nic więcej
czego nie ma w Internetach

powietrze mi kaszle
wykrztuś to z siebie
to co cię gryzie
wyrosnę ziemniakiem w glebie

wifi pod paznokciem
zanieczyszcza dziś przestrzeń
obcinam paznokcie
i zostaje już tylko półprzestrzeń

zasady bon tonu
zniknęły w powietrzu
świat jest zamknięty
w szklanej kuli rozpuszczalniku

huba

z prochu powstałeś i w proch się obrócisz
garstka prochu z której można zrobić cement
i zasilić ścianę płaczu kawałkiem cegły

w ostateczności mogę być sprężonym powietrzem
które wymiesza się z błotem
wypruwaliśmy sobie flaki to pamiątka wszystkiego
co wyrosło po nas hubą

1080p

przepchali się przez tłum gapiów
żeby stanąć sobie z boku i wyciągnąć smart-fona
w rozdzielczości 1080p
YouTube będzie świadectwem wiary

w podsumowaniu całego tygodnia
dziennikarka zaprasza śmierć
między piersi, kiedy nic nie ściska jej w żołądku
może sobie pozwolić na wszystko
homo sapiens czeka aż będzie można dotknąć ją pod stołem
nie ruszając się z domu

na chłodne wieczory
ludzie robią sobie herbatę
nie wiedzą, że zamiast cukru dodają krew
siorbiąc kolejną pętle wisielca

język za zębami narusza plomby
ludzie chcą kolejnych sensacji o których można mówić
ogłoszenia parafialne, kącik kryminalny

przechodzę obok sklepu z najnowszymi telewizorami
obraz jest tak ostry, że można się zaciąć
na dole pasek z zadaniami wymienia serie nieszczęśliwych zaklęć
więc zacząłem wątpić w to po której stronie życia
jesteśmy tylko atrapą

sobota, 10 października 2015

próba wiary

Po kilku powtórzeniach utrwaliły mi się słowa
Vanitasvanitatum et omniavanitas.
Księga rodzaju uczy, że Bóg stworzył człowieka
na obraz swój, jako mężczyznę i niewiastę.
Niewiastę z pewnością powiesił sobie na ścianie
i zamyka się co wieczór w czterech ścianach konfesjonału
żeby spowiadać się z braku żebra.

Kiedy życie gra mi na nerwach udaje, że jestem
stradivarius, żeby wyszło z tego kilka porządnych
dźwięków.

Nie wszystko marność co jest marność
nad marnościami , czasami trzeba to wszystko wykaszleć
i rzucić na ząb trochę czosnku, dla zdrowia.

Entuzjazm to delirium rozumu – Bonaparte znał się na rzeczy
może właśnie dlatego z Listu do Hebrajczyków
cieszyliśmy się za wcześniej.

Właśnie wtedy zarzekałeś się, że nie porzucisz nas
ani nie opuścisz, mam ci to przypomnieć?
List do Hebrajczyków
13:6
Kogo tu miałeś na myśli?

Po kilku powtórzeniach zmieniły mi się słowa na 
Oida ouden eidos 
i znalazłem dla siebie jeszcze jednego Boga

póki co nie rezygnuje z żadnego 

w krzywym zwierciadle

poszerzam
ciasne horyzonty
które tworzą
jałmużnę
za walkę
z krzywym
zwierciadłem
złudzeń
 
dobrodziejko znaczeń
nabierz nas w płuca
i przynajmniej
udawaj
że to był
głęboki oddech
 
nigdy więcej
nie odprężaj się
czyimś kosztem
to niemoralne
znęcać się
nad powietrzem
 

puste butelki

Puste butelki można było wymienić
wystarczy że jeden z drugim
pomyślał by trochę i poszedł do skupu
gdzie dostałby zwrot za kaucje
to takie proste.
 
Kiedy zmądrzeliśmy po szkodzie
dalej nazywaliśmy się Polakami
przejechaliśmy drogę świetlną
żeby nie znaleźć już nawet potłuczonego
szkła. Przeterminowaliśmy się szybciej
niż pisało na etykiecie.
 
Teraz kiedy na końcu języka
zaczyna się inwazja smaków
ubieram zakamarki złudzeń
w cudzysłów. Mogę już tylko domniemać
że nigdy nie przejdę obojętnie
obok pustych butelek wypełnionych
po brzegi przeźroczystą uciechą.

ciężar powietrza

na pierwszych urodzinach o których mogę
sobie teraz przypomnieć
zdmuchnięcie świeczki równało się
z niespełnionym marzeniem
 
spóźniony z pamięcią zawsze
przypomniałem sobie żeby zamknąć oczy
przed którymi widziałem że unoszę się nad ziemią
więc co roku musiałem latać
 
kiedy świeczka gasła obok tortu
zawsze leżały podcięte skrzydła
właśnie dlatego będę musiał poprzybijać
kilka drzew w przełyku i rzucić się na bungie
żeby przełknąć ciężar powietrza

pępek świata

A może, wszyscy jesteśmy już tylko monotematyczni, zbieramy na nasze urny
gdy kościelni chodzą z ofiarą , kiedyś wrzuciłem dziesięć złotych
i dalej czekam na Bóg zapłać.
 
Ale to tylko monotematyczne pieprzenie o niczym, co drugi Polak
niekoniecznie katolik praktykuje spowiedź jako wigilijną
pamiątkę, temat znany chyba wszystkim
którym przyszło na myśl więcej grzechów nie pamiętam.
 
A może to nie do końca miało tak wyglądać, żeby z Boga robić super bohatera
któremu ktoś wyhodował pelerynę, nikt nie chciałby być tylko filantropem
człowieka z duszą nadziewaną tłuszczem.
 
Ale to tylko monotematyczne pieprzenie o niczym, może zbyt często
mówię o tym o czym nie wypada mi mówić, tabu nafaszerowane kofeiną
ma oczy szeroko otwarte.
 
Czasami chciało by się tak po prostu powiedzieć
Run Forrest, Run
tylko w którą stronę miałbym pobiec, żeby od kogoś usłyszeć - Amigo
dobrze, że jesteś.
 
Kiedy  
jasno i wyraźnie rozcieńczamy swe życie z atrapą Picassa   
nóż otwiera się w kieszeni, żeby przywłaszczyć sobie w końcu
trochę zdrowego rozsądku
 
Wszystko zaczęło się od puszki Pandory
która rozbiera się przede mną do naga. Kiedyś wyspowiadam się po raz pierwszy
na twoim brzuchu żeby poczuć się jak pępek świata.

luki w pamięci.

odwadniam się przy oknach poezji. systematycznie zasłaniasz firankę
kiedy próbuję zajrzeć do środka. zaintrygowany łamaniem opłatka, chciałem
życzyć ci sukcesów. odwadniam się tuż przed debiutem, zaraz wyjdę na scenę
myląc polucję z orgazmem.

to nie pierwszy taki przypadek, podobno błąd jest przywilejem filozofów.

dopiero dojrzewam do pleśni która obezwładnia luki w pamięci.

poniedziałek, 29 czerwca 2015

jak kiedyś

Pamiętam chwile w których rozpierała mnie energia
nie nosiłem wtedy klucza tylko wołałem pod oknem
czy mogę zostać dłużej na podwórku
 
Bez przyczyny łasiłem się do życia
a najzwyklejsze rzeczy zapierały dech w piesiach
wszystko co robiliśmy złego było takie niewinne
naszym bogactwem były małe chipsy  i cola pod sklepem
 
Handlarze czasu nie robili jeszcze z nami interesów
nawet nie wiedzieliśmy że ludzie są uzależnienie od jakiejś
Klepsydry która brudna jest z piasku
 
Zaczepialiśmy dziewczyny i ciągnęliśmy je za włosy
a najgorszą decyzją w miłości było to jak zapytać ją
czy będzie ze mną chodzić
 
Nie lada wyzwanie w dzisiejszych czasach  
obdarować powietrze swobodnym oddechem
i chociaż ludziom do twarzy jest z życiem
nie łatwo obdarować je takim zaufaniem
jak kiedyś  

yellow

Filozof nazywa realistę – Pesymistą
Więc dowiedziałem się o sobie wszystkiego
 
Mógłbym szperać w mej pamięci
Mógłbym znaleźć kilka śmieci
Tylko czy to jest w życiu najważniejsze
 
Człowiek może zacząć wszystko od początku
I to w człowieku jest najpiękniejsze
 
A do śmierci przyzwyczajam się powoli
Zwykła kolei rzeczy
Mam nadzieje, że po śmierci będzie żółto
A nie ciemno
 
Więc do śmierci włączam sobie Coldplay
Yellow 

zwykli ludzie

a może Bóg powinien się zakochać
pójść do kina
na kolację
spędzić romantyczne chwilę
przy świecach 
wypić drinka
 
a może Bóg powinien rzucić pracę
i poszukać innej
albo ustawić się w urzędzie pracy
po zasiłek
 
a może Bóg powinien się pomodlić
wyspowiadać
przeżyć chociaż chwilę między pokusami
i nie ulec
 
a może Bóg powinien czuć cierpienie
które czują ludzie
spłynąć łzą z oczu tego który płaczę z bólu
i odpowiedzieć sobie na pytanie
czy tak łatwo jest mieć wiarę i nadzieję
 
a może Bóg powienien stać się człowiekiem
skoro i tak żyjemy jak zwykli ludzie

z rąk do rąk

Pod sklepem siedzi Szekspir i żłopie tanie wino
dowiedział się, że Romeo i Julia już dawno nie żyją
nie ma Stachury, nie ma Wojaczka
a Platon wciąż szuka - drugiej połówki jabłka
 
Hoduję dziś w sobie własnego Hamleta 
małego księcia który w koronie wciąż czeka
aż skończy się sezon na bezmyślność i tępotę  
by z czystym sumieniem przekazać koronę
 
Ukrywają się przed światem, nie dają znaku życia
na ulicach zostali ludzie, śmierdzą od przepicia  
zostali magicy którzy kręcą talerzami
po kątach dziś słychać tylko dziewczyny
które chłopcy karmią przygodami   
 
Rozsypały się słowa, zlewają się z szarością
mam na duszy bliznę – żegnam się z wolnością
na dzień dzisiejszy inspiracją jest reality show
na dzień dzisiejszy jestem ulotką przekazywaną z rąk do rąk 

nasze drugie ja

Wymyśliłem sobie chłopca, który obdziera mnie ze skóry
ale wiem, że robi to z czystym sumieniem 
z nas dwóch to ja jestem ten uparty i nie mogę znieźć, że przegapiłem wszystko
o czym on doskonale pamięta 
 
Też kiedyś byłem chłopcem 
miałem plany na przyszłość z których ja wyrosłem a on dalej czeka
lecz wszystko potrzaskało się o przestrzeń między prawdą a Bogiem
 
Wymyśliłem sobie chłopca który dalej czeka
ma chłopak zdrowie, czeka aż w końcu dorosnę i on będzie mógł wskoczyć na moje miejsce
lubię tego gościa 
bo w każdym z nas maszeruję ktoś kim chcieliśmy zostać i odzywa się czasem
dając nam jeszcze szasnę

sobota, 20 czerwca 2015

AUTOBIOGRAFIA

Moje grzechy moje hobby 
Życie pachnie owocami
Jestem w życiu trochę podły
Nie panuję nad słowami 
 
Nie zawierzam czasem Bogu
Rzadko chodzę do kościoła 
Szukam w życiu fizjologa 
Który jeszcze mnie przekona 
 
Czasem piję i przeklinam
czasem jestem najmądrzejszy  
czasem w głowie też zabijam 
czasem jestem najważniejszy 
 
Czarny humor to rozpusta
chcę przekraczać dziś granicę
schemat śmierci widzę w lustrach 
życie nie chce być odbiciem 
 
Cudzołożę już od dawna 
rozbierałem ją do naga
dziś kobieta jest wytrawna 
mogę sączyć ją do rana 
 
Tylko diabeł rządzi w piekle 
tylko diabeł ci pomoże
chyba dla mnie będzie lepiej
jak problemu nie przysporzę
 
W aureoli nie do twarzy
chociaż w raju chciałbym pożyć
każdy chyba o tym marzył 
każdy wszystko mógłby zrobić 
 
Grzechu warte są te chwile
które grzechem są naprawdę
dzisiaj człowiek jest debilem 
życie bierze na poważnie  

erotyk

głodzisz mnie
wszystkimi ruchami

odpręż się
moimi palcami

karmię cię
między nogami 

pierwszy grzech
jest już za nami

marionetka

wychodzę i nigdy nie wracam
choć z powrotem zawsze jest bliżej
 
wychodzę i nie mówię do widzenia
bo z tobą na pewno się jeszcze zobaczę
no a reszta
reszta jest milczeniem 
 
wychodzę i nie zostało mi nic do ukrycia
życie ogołociło mnie do naga
marionetka zamiast części ciała 
 
wychodzę i gdziekolwiek teraz jestem
kiedyś na pewno jeszcze spróbuję
zostać człowiekiem   

prawda

chciałbym wykorzystać w życiu wszystkie okazje 
żeby poszło jak po maśle 
 
chciałbym żeby powietrze miało działanie lecznicze  
każdy oddech za witaminę 
 
chciałbym ratować ludzi w każdej potrzebie 
Gotham City w realnym świecie 
 
chciałbym wiedzieć jak odróżnić przeznaczenie
od tego co nie istnieje naprawdę
 
chciałbym wiedzieć czy Bóg poddał świat wegetacji 
czy to tylko kwestia naszej wyobraźni 
 
chciałbym znaleźć się w słowach między wierszami 
i zobaczyć ile w życiu było prawdy 

oddech śmierci

nie po raz pierwszy zakochałem się w Tobie
od pierwszego wejrzenia
trzymam dziś w sobie i nigdy nie puszczę
kluczy który otworzył nasze serca
 
skupiłem się kiedyś tylko i wyłącznie
nie na tym co jest
ale na tym czego nie ma
potem długo musiałem zbierać z podłogi
resztki potrszaskanego sumienia 
 
nie nauczyłem się w życiu niczego od ludzi
nauczyłem się więcej od zwierząt
zwierzęta w przeciwieństwie do ludzi myślą
 
jestem na świecie tylko powietrzem
błądzę między wierszami 
śledzony przez piękno matki natury
jestem na wietrze tylko oddechem
oddechem śmierci

haiku

pląta się język
kiedy wskazujesz drogę
nie ma odwrotu

 

niedziela, 24 maja 2015

tyle będę warty

fermentuję wszystkie kontrasty
które barwią między nami niesnaski
mieszam między nami wszystkie kolory
które kierują nasze myśli w różne strony

jesteś dla mnie lekarstwem na życie
jesteś dla mnie jak tran który podajesz przez ślinę
nie potrzebuje już taniej wróżki ani żadnych życzeń
jesteś bezcennym łańcuszkiem na szyję

jeśli kiedyś przyjdziesz mi do głowy 
podczas słuchania jak regulujesz swój oddech 
w ustach innej kobiety
obedrzyj mnie ze skóry i powieś między kluczami
jak tani breloczek ze sklepu wszystko po dwa złote

tyle będę warty 





piątek, 1 maja 2015

poeta i kobieta - erotyk


Kobieta, która przechodziła obok poety
trzymała w ręce swoje szpilki, bolały ją stopy
wschód słońca był już na wyciągnięcie ręki, lecz
zdążył wyczytać z jej twarzy, że ktoś szarpał ją za włosy.
Zapytała go czy ma ognia i klęknęła na pokrwawione kolana
odpaliła papierosa, chyba lubiła trzymać go w ustach.
 
Poeta nie zdążył odmówić, gdy żona
czekała już w domu, martwi się pewnie o gwiazdy, które wyszedł zliczyć
dla ich szczęścia a jeszcze nie wrócił. Kobieta, która kończy
dopiero zaczyna, mówi, że w życiu powinno się czytać między wierszami
więc uderzaj poezją o moje jędrne pośladki.
Kamasutra złudzeń wywołuje skurczę, nie tylko na twarzy
więc czy wypada, poecie odmówić pisanie wierszy?
 
Kiedy skończył zlizywać powietrze z jej piersi
księżyc stawał się większy, czas się kończył
zostawił jej na twarzy cień tej nocy i postawił kropkę na "i"
i odstawił długopis. Podciągnęła pończochy, ubrała bluzkę
ten wiersz zostawię sobie na pamiątkę, wskazując palcem
poplamione szpilki, chyba przypadkiem.
 
Kiedy poszła w swoją stronę, poeta zauważył, że każda kobieta
jęczy inaczej, czy to normalne? Lecz puentę zostawił na koniec, mianowicie
spadające gwiazdy bywają na ziemi, więc łatwo się zgubić.